Bracia Menendez: dlaczego nie uciekli z domu i nie poprosili o wsparcie?
W latach 80. Jose i Kitty Menendez zamieszkali ze swoimi synami, Lyle’em i Erikiem, w luksusowej rezydencji w Beverly Hills. 20 sierpnia 1989 roku starszy syn, mający 21 lat, wraz z młodszym, 18-letnim bratem, brutalnie zamordowali swoich rodziców. Na koniec postrzelili ich w kolana, by upozorować porachunki mafijne.
Dlaczego bracia nie powiedzieli terapeucie o znęcaniu się przez ojca?
Bracia Menendez byli przez lata wykorzystywani seksualnie, psychicznie i fizycznie przez swojego ojca. Jednym z zarzutów w stosunku do nich było to, że nic nie powiedzieli swojemu terapeucie o tym, co ich spotkało, kiedy przyznali się przed nim do zabójstwa. Dlaczego?
Często na terapii jest tak, że klient od razu nie mówi o najtrudniejszych swoich doświadczeniach. Potrzeba na to czasu, gotowości, zaufania. Powodem może być wstyd, poczucie winy, a w przypadku braci też chęć utrzymania dobrego wizerunku rodziny/ojca, ponieważ tak ich wychował i mimo wszystko go kochali. Tak, tak się zdarza, że relacja ze sprawcą nie jest czarno-biała, ponieważ zostajemy od niego uzależnieni.
Dlaczego ofiary przemocy nie zgłoszą tego na policję lub nie uciekną z domu?
Eric na przesłuchaniu powiedział, że kilka razy uciekł z domu, a ojciec zawsze go znajdował. Był też wychowywany w przekonaniu, że ojciec jest wszechmocny i sprawuje nad nim pełną kontrolę. Jeśli od dziecka jesteśmy tresowani (bo trudno nazwać to wychowaniem) w taki sposób to trudno jest przyjąć inny punkt widzenia.
W tym przypadku ojciec był wpływowy, miał znajomości, więc mógłby je wykorzystać, żeby zamieść sprawę pod dywan. Ja zawsze mam taką myśl, że jak ofiara pójdzie po pomoc i jej nie dostanie, a sprawca dowie się o zgłoszeniu, to ofiara będzie miała jeszcze trudniejsze życie. Czasami milczenie ułatwia nam przetrwanie. Nie zawsze jest gdzie uciekać i jak walczyć.
Bracia z jednej strony nienawidzili ojca, ale z drugiej go kochali i podziwiali. Relacja ze sprawcą nie jest czarno-biała. Tak jak wspominali, w sytuacjach molestowania w końcu mieli uwagę ojca i przez chwilę był miły, a nie tylko wymagający. To może brzmieć dziwnie i nielogicznie, ale psychika ludzka jest złożona.
Poza tym sprawcy często grożą ofierze, uzależniają ją od siebie i obwiniają, że to wszystko jest jej winą. Jeśli od dziecka żyjemy w takim przekonaniu, to ono staję się dla nas faktem. Wstyd i poczucie winy mogą być tak silne, że zablokują sprawczość, myślenie o sobie dobrze i przekonanie, że zasługujemy na coś lepszego.
Eric powiedział kuzynce, czego doświadcza w relacji z ojcem, a ona powiedziała o tym jego mamie. Ta z kolei jej nie uwierzyła. Skoro zawodzą nas dorośli, którzy są naszymi opiekunami i powinni nas chronić, to potem ofiara dorasta w przekonaniu, że nie ma dla niej ratunku.
Psychika szuka narracji, która pozwoli człowiekowi funkcjonować. Najczęściej jest to wyparcie złego obrazu matki i ojca i obwinianie siebie, ponieważ to zapewnia nam to przetrwanie. W innym wypadku byłoby przerażające dopuścić do siebie fakt, że jesteśmy zależni od niewydolnego opiekuna. Czasami też nie pamiętamy połowy wydarzeń lub całości. Te wspomnienia nie znikają, tylko cały czas na nas wpływają.
Współudział w znęcaniu się nad dziećmi
W przypadku, kiedy jeden z opiekunów czynnie krzywdzi dziecko, a drugie nie staje w jego obronie, albo nawet przyzwala na przemoc, to jest współwinna znęcania się.
“W retrospekcjach widzimy, jak Jose był dominującym i agresywnym ojcem — krzyczał na Erika na korcie tenisowym, rzucał talerzami, będąc w pijackim szale — podczas gdy Kitty (matka) wkroczyła tylko po to, by pomóc w przemocy”.
Jak nadmierna kontrola hamuje rozwój własnej tożsamości?
Eric i Lyle byli ograniczani przez ojca w kwestiach wyboru szkoły, kariery, partnerek – Jose kontrolował każdy aspekt ich życia. Bracia musieli walczyć pomiędzy własną tożsamością a powinnościami rodzinnymi. W tym przypadku tożsamość i znajomość własnych potrzeb i emocji została stłumiona i nie mogła się prawidłowo rozwinąć. W rodzinach, w których jest duży majątek, może tak być, że dzieci są zmuszane do kontynuowania spuścizny, co może utrudnić samopoznanie.
Podczas ich procesu terapeuci i eksperci zeznali, że pomimo wieku 21 i 18 lat, Lyle i Erik mieli poziom dojrzałości emocjonalnej i poznawczej dzieci w wieku od 8 do 10 lat. To głębokie opóźnienie rozwojowe przypisano nieustannemu znęcaniu się i manipulacji, których doświadczali ze strony rodziców, co spowodowało, że byli emocjonalnie zahamowani i mieli trudności ze zrozumieniem lub ucieczką od swojej rzeczywistości.
Kiedy w dzieciństwie doświadczamy traumy to jakaś część nas zatrzymuje się w tym okresie. Z tego powodu wolniej dojrzewamy emocjonalnie i nasze poznawcze osądy też mogą być zaburzone. Można powiedzieć, że regresujemy się do czasów dzieciństwa i z tej pozycji podejmujemy decyzje. Nie mieliśmy szansy, żeby dojrzeć emocjonalnie, nikt nie odzwierciedlił naszych emocji, tylko wprost przeciwnie – były one tłumione. W dorosłości coś czujemy i nie wiemy co i nie umiemy sobie z tym poradzić.
Przymus powtarzania traumy
Lyle w szczególności padł ofiarą utrwalania cyklu znęcania się, odzwierciedlając szkodliwe zachowania, których doświadczył. Kiedy był dzieckiem, kierował to wyuczone zachowanie w stronę Erika, pokazując, jak cykl znęcania się trwał w rodzinie. Dokładnie chodzi o to, że sam molestował brata.
Unieważnianie przemocy wobec mężczyzn
“Bracia Menendez nie są skrzywdzonymi kobietami i nie będą sądzeni jak skrzywdzone kobiety.” – tak powiedział sędzia.
Nawet gdy sprawa była świeża, programy takie jak Saturday Night Live wyśmiewały zeznania braci na mównicy, zamieniając ich traumatyczne doświadczenia w pośmiewisko. W latach 90. mężczyźni, którzy doświadczyliście traumy seksualnej, nie byli traktowani poważnie, a nawet byli postrzeganie jako agresorzy, kłamcy, a nawet współwinni całej sytuacji.
Dlatego warto patrzeć na otoczenie, w jakiej wychowuje się ofiara, ale też kulturę. Rodzina Menendezów w połowie była pochodzenia latynoskiego a tam dobrze ma się kult macho. Z tego powodu trudno było się przyznać, że “facet wykorzystuje faceta”.
Czy to, że bracia w końcu zachowali się w sposób brutalny, staje się teraz powodem, aby zignorować znęcanie się, którego doświadczyli? Ta błędna perspektywa sugeruje, że gdy ofiara zareaguje — bez względu na to, jak ekstremalna lub błędna była jej reakcja — jej cierpienie staje się nieistotne, jej trauma zminimalizowana, a jej oprawcy w jakiś sposób oczyszczeni.
„Bolesne jest oglądanie naszej historii w sposób sensacyjny i przekręcany. To tak, jakby wykorzystywali naszą traumę dla rozrywki”. Lyle powtórzył to zdanie, mówiąc: „Wzięli nasze najciemniejsze chwile i zamienili je w spektakl, całkowicie ignorując rzeczywistość tego, co przeżyliśmy”.
Tylko 38% ofiar molestowania seksualnego w dzieciństwie kiedykolwiek ujawnia swoje nadużycia, a wiele z nich opóźnia ujawnienie do osiągnięcia dorosłości. Tuerkheimer zauważa, że strach przed tym, że nikt im nie uwierzy, poczucie wstydu i lojalność wobec sprawcy — często zaufanego członka rodziny — to istotne czynniki, które hamują ujawnienie. Dotyczy to w szczególności mężczyzn, którzy są ofiarami, którzy mierzą się z dodatkowymi stygmatami związanymi z męskością i bezbronnością”.
Zamiast skupić się na zapobieganiu i wsparciu ofiar znęcania się, kończymy na analizowaniu następstw niewyobrażalnego bólu i przemocy. Dopiero gdy ofiary osiągają punkt krytyczny, zaczynamy zwracać na nie uwagę, ale wtedy jest już często za późno, aby zmienić bieg ich życia. To podejście zawodzi nie tylko osoby, które próbowały sięgnąć po pomoc, ale także inne, które cierpią w milczeniu, czując, że ich głosy nie zostaną usłyszane, dopóki nie wydarzy się coś drastycznego.